Czerwcowy wyjazd do Szeptun Basen Przesieka

Pierwszy raz zdarzyło mi się, że miejsce do którego pojechałam pokochałam praktycznie z chwilą przyjazdu :)

W styczniu odwiedziłam Szeptun Posiadłość Basen Przesieka na zaproszenie właścicieli pierwszy raz. 

Mimo, że basenu nie było (jest to basen naturalny i na zimę jest spuszczany), mimo że było szaro, buro i ponuro,
to wracałam z wyjazdu z poczuciem, że był to jeden z najwspanialszych wyjazdów.
I to nie tylko dlatego, że Tekilę pierwszy raz od nie wiem kiedy w trakcie i po nie bolał brzuch :P

Mimo, iż w Polsce była wtedy plucha, to bliskość Czech sprawiła, że byliśmy na cudownych śnieżnych spacerach.

Prawdą jest, że wtedy wiele czasu nie spędziliśmy na terenie, pogoda nie sprzyjała, ziemia była zmarznięta,
więc psy też nie chciały biegać, a tym bardziej po spacerach w śniegu czy wyprawach do wodospadów.

Ale oczywiście były spacer i po terenie, bo tam nie da się w domu usiedzieć nawet podczas gorszej pogody.
W czerwcu spacerowałam po terenie nawet podczas deszczu :) a co tam!

Nie mniej jednak gdy dostałam propozycję kolejnego wyjazdy "by zobaczyć wreszcie basen napełniony",
nie mogłam odmówić :)

Kochani, co to był za wyjazd.

Wspomnienia z tego czerwcowego wyjazdu tlą się we mnie cały czas jak żywe.

Piękna pogoda, zieleń, woda.

NIGDZIE! podkreślam NIGDZIE nie wyjechaliśmy poza teren - spędziliśmy ten czas na terenie i wyciskaliśmy go jak cytrynę.

Psy zadomowiły się na tyle, że gdy nudziło im się siedzenie z nami na zewnątrz szły sobie spać do domu -
a ja  o dziwo na to pozwalałam, nie załączała mi się panika, że znikają mi z oczu :P

Na opisanie całego wyjazdu przyjdzie jeszcze czas, tym bardziej, że zdjęć mam tyle, że pierwszy raz 
odkąd istnieje blog muszę to ogarnąć inaczej niż dotychczasowe wrzucanie ich w tekst :)

Ale jedno już chcę powiedzieć.

To miejsce skradło moje serce, to miejsce sprawia, że człowiek odżywa.
Wszelkie przyziemne sprawy schodzą na dalszy plan, wszystko jest takie proste.
Człowiek tam po prostu JEST - JEST w takim dosłownym słowa znaczeniu.

To miejsce rozkochało mnie w sobie tak, że jestem pewna, że będę robić wszystko by tam wrócić.

Jest magiczne - musicie sami to sprawdzić.

Oczywiście miejsce psiolubne, bierzecie psów tyle ile macie i sąsiadów psy też możecie zabrać
i nie poniesiecie żadnych kosztów ich pobytu.
A do dyspozycji mają ponad hektar ogrodzonego terenu (częściowo siatką leśną) ale jak my daliśmy radę :)
A dodam, że ostatnio byłam u znajomej, która mieszka w środku lasu, ma 4 charty,
zwierzynę pod domem, siatkę leśną i specjalnie pytałam czy ktoś jej kiedyś zwiał,
powiedziała, że nie - no i tym bardziej mnie uspokoiła.
A dodam, gdyby dla Was to był jednak problem, że teren jest tak ogromny,
że jestem pewna, że wiele psów nawet do miejsca gdzie ta siatka jest nie dotrze,
a poza tym niebawem będzie tam pełne ogrodzenie.
Wiecie, że jestem nadopiekuńcza, a moje psy brykały tam do woli.

A jeżeli chodzi o ludzki.
To dom jest w pełni wyposażony. 
Jedziecie i czujecie się tak jak w domu.
No dobra, ja w domu tyle herbat, makaronów i przypraw nie mam :P
Ale tam to znajdziecie :)

Polecam z całego serca.

Niebawem opiszę szerzej nasze oba wyjazdy.

A tymczasem kilka kolaży zdjęć z czerwcowego wyjazdu.

 

 

 

 

 

 

 

 

Odsłony: 2216
Drukuj